Skąd się wzięły wirusy? Biblijny Potop i jego następstwa

Zobacz również

Wspomniana w poprzednich artykułach koncepcja pojawienia się wirusów na Ziemi rozwiązuje, według mnie, również problem chorobotwórczości bakterii. Bakterie z całą pewnością istniały przed Potopem jako jeden z ważnych składników biosfery.

Bóg stworzył Ziemię na mieszkanie dla człowieka w sposób doskonały (Iz 45,18), w czym z całą pewnością zawierał się proces samoodnawiania się środowiska. Bakterie, jak wiemy, biorą udział w tym procesie u samej podstawy, czyli przemiany szczątków organicznych w materię przygotowaną do dalszych przemian.

Biblijny Potop i jego następstwa

Pojawienie się wirusów, a więc ogólnie dostępnych w środowisku fragmentów kwasów nukleinowych pochodzenia zarówno bakteryjnego, jak i z komórek jądrowych w atmo- i hydrosferze spowodowało, że pewna liczba tych fragmentów mogła dostać się do komórek bakteryjnych i tam pozostać w jakiejś współpracy z genomem bakteryjnym. Takie fragmenty kwasów nukleinowych, zwłaszcza DNA, na terenie komórki bakteryjnej znane są nauce od dawna i zostały ujęte wspólną nazwą 'plazmidy’. Każdy plazmid posiada pewną szczątkową informację genetyczną, którą ujawnia w komórce bakteryjnej.

Część z tych plazmidów, co wiemy od dość dawna, produkuje białka, które są warunkiem chorobotwórczości bakterii. Białka te nazywamy wspólną nazwą – czynniki wirulencji. Ta sama bakteria z obecnym plazmidem może być chorobotwórcza, bez plazmidu nie jest. Plazmidy można bez zbytniej przesady potraktować jako wiroidy, a więc pierwszą najważniejszą składową wirusa.

A zatem trucizny nukleinowe – jakimi są w swojej istocie wirusy – zatruły po Potopie całą biosferę łącznie z bakteriami, powodując, że niektóre z nich stały się dla człowieka chorobotwórcze (bakterie są z założenia bytami dla człowieka nieszkodliwymi). Wirusy powodujące choroby u bakterii nazywamy bakteriofagami. Część bakterii – same niechorujące, ale posiadające plazmid, który powoduje pojawienie się chorobotwórczości w stosunku do człowieka – można potraktować jako zatrute wirusem. Zatem choroby u człowieka wywołują te bakterie, które same są zatrute, czyli skażone.

Raj na Ziemi

Niebezzasadne jest zatem głębokie przekonanie o rajskich warunkach panujących na początku historii Ziemi, które występuje prawie we wszystkich cywilizacjach i kulturach. Według Biblii na początku zaistnienia Ziemi rzeczywiście istniały warunki zapewniające długie i zdrowe życie każdej istocie. Nie było też warunków dla tych zjawisk, które uważamy za negatywne i z powodu których zdarza się, że powątpiewamy w doskonałość boskiego stworzenia.

Choroby, śmierć, trujące rośliny, jadowite zwierzęta, dokuczliwe owady, mięsożerność, czyli wszystko to, co uważamy za nie do końca udane efekty stwarzania świata, w rzeczywistości nie miało miejsca przed upadkiem ludzkości, jaki dokonał się najpierw w formie grzechu Adama, a potem w związku z Potopem. A przyznać trzeba, że w związku z tymi zjawiskami część chrześcijan odczuwa coś na kształt dyskomfortu i jakby wstydu za Boga wobec siebie lub wobec osób sceptycznie podchodzących do wiary w Boga (u podstaw takiego myślenia leży chęć przedstawienia Boga osobom wątpiącym lub niewierzącym jako godnego poznania). Zupełnie niepotrzebnie. Świat przedpotopowy był światem doskonałym na tyle, na ile materia może być doskonała, a Biblia opisuje go nie po to, aby budować pozytywne skojarzenia w celach marketingowych czy public realtions, ale dlatego że przekazuje nam historię, która zdarzyła się naprawdę, dając nam do zrozumienia, że dla zaistnienia tych zjawisk, które tak nam się nie podobają, po prostu nie było fizykochemicznych warunków, więc nie mogły one zaistnieć.

Choroby pojawiły się w związku z obecnością wirusów i bakterii chorobotwórczych jako następstwa pojawienia się wirusów oraz toksyn i jadów zarówno roślinnych, jak i zwierzęcych, związanych ze zmianą warunków tlenowych, a co za tym idzie znacznego, bo kilkukrotnego, obniżenia potencjału red/ox naszej popotopowej atmosfery.

Wirusy zaś mogły powstać w przebiegu zjawisk, które musiały pojawić się po Potopie. Trucizny i jady zarówno roślinne, jak i zwierzęce, również mogły pojawić się na Ziemi po Potopie jako następstwo trzy- lub czterokrotnego spadku ciśnienia parcjalnego tlenu w atmosferze. Wątek ten rozwiniemy, bo musi być rozwinięty, ale przy innej okazji.

Kłujące, gryzące, szukające krwi i przy okazji roznoszące choroby owady pojawiłyby się jako skutek braku roślin zawierających odpowiednie dla owadów soki, jeśli serio potraktujemy informację biblijną, że przed Potopem wszystkie organizmy zwierzęce miały za pokarm rośliny (Gen 1,29-30). Jeśli wszystkie, to i owady.

Po zniszczeniach Potopu owady nie mogąc znaleźć swojego pokarmu, poszukiwały jakiegokolwiek płynu mogącego zastąpić im ich wyjściowy pokarm. Spora grupa owadów w poszukiwaniu go próbowała kłuć wszystko, co się da ukłuć. Części nich udało się dokłuć do krwi i w niej zasmakować. Owady kłujące rośliny sokodajne i owady żywiące się krwią, należące w ramach systematyki do tej samej rodziny, mają taki sam aparat kłujący. Tym samym aparatem mogą się posługiwać za swojego życia, żywiąc się albo sokiem, albo krwią[1].

Zmiana pokarmu mogła zajść z dnia na dzień. Nie ma tutaj potrzeby długotrwałych (w myśl teorii ewolucji) przystosowań do nowego pokarmu. Zmiana pokarmu mogła dokonać się błyskawicznie, bez potrzeby angażowania mechanizmów ewolucyjnych. Jedyną potrzebą była potrzeba znalezienia pokarmu. Właśnie taka sytuacja, dotycząca zmian dietetycznych, została opisana w czasach historycznych, kiedy w latach 1773–1778 sprowadzono owce do Nowej Zelandii. Jedna z nowozelandzkich papug, Nestor kea, żywiąca się wcześniej pokarmem roślinnym, spróbowała z sukcesem odżywiać się tłuszczem owczym, który zaczęła wyjadać owcom z okolicy karkowej. Jej dziób był na tyle sprawny, że była w stanie przeciąć zarówno futro, jak i skórę, aby dostać się do tłuszczu i w ten sposób urozmaicić sobie dietę[2].

Ta właśnie potrzeba stoi za zjawiskiem wszystkożerności. Jeśli to, co mamy, nadaje się do tego, co musimy albo chcemy, to po prostu tego używamy. Nie ma tutaj żadnej przestrzeni dla procesów ewolucyjnych w myśl teorii Darwina. Tutaj zastosowanie ma genetyka populacyjna, mylnie traktowana jako część lub wstęp do ewolucji typu darwinowskiego czy też może bardziej neodarwinowskiego.

Ewolucjoniści w swoim żargonie nazwali takie zjawisko preadaptacją, co tak naprawdę nie znaczy nic poza stwierdzeniem obecności umiejętności modyfikowania i wykorzystywania posiadanych już możliwości – co jest jednoznaczne z inteligencją czyli zdolnością do postrzegania, analizy i adaptacji do zmian otoczenia czy też zdolnością do rozumienia, uczenia się oraz wykorzystywania posiadanej wiedzy i umiejętności w różnych sytuacjach[3].

Abstrahując od papugi Nestor kea, można z pewnością założyć, że właśnie ten mechanizm został wykorzystany jako sposób przeżycia najgorszego okresu po Potopie. Darwinizm w procesach wymagających nagłych zmian – a tylko takie procesy miały miejsce w związku z Potopem – nie ma żadnego zastosowania, dlatego tak potrzebuje wizji „głębokiego” czasu, którego ani Biblia, ani naukowe obserwacje mu nie dają.

O autorze:

Dariusz Struski – lekarz medycyny, specjalista w dziedzinie medycyny rodzinnej z trzydziestodwuletnim stażem pracy w Polsce, Szwecji, Norwegii. W przeszłości kierownik Ośrodka Kształcenia Lekarzy Rodzinnych we Wrocławiu. Obecnie wykładowca z zakresu Evidence Based Medicine (Medycyny opartej na faktach) oraz medycy rodzinnej, ze szczególnym zainteresowaniem dotyczącym chorób zakaźnych.


Przypisy:

[1] https://mosquitoreviews.com/learn/what-mosquitoes-eat/

[2] https://www.nature.com/articles/052629b0

[3] Shettleworth SJ (2010). Cognition, Evolution and Behavior (2ND ed.). New York: Oxford Press.

Zobacz również

Popularne artykuły

Pochodzenie wirusów. Trzy możliwe warianty.

W niniejszym artykule zajmiemy się genealogią, ale dość szczególną. Pochodzenie wirusów współcześni naukowcy próbują wytłumaczyć na 3 sposoby . Poniżej przedstawiamy te...

Skąd się wzięły wirusy?

Istnieje sytuacja, w której mniej lub bardziej przypadkowo pofragmentowany aparat genetyczny (w tym i białka enzymatyczne) może się wydostać z komórki bez...

Nazewnictwo wirusologiczne

Znajomość budowy fizykochemicznej wirusów wymusiła na nas utworzenie pewnych pojęć precyzujących. Przyswajając właściwe nazewnictwo wirusologiczne, świat wirusów staje się prostszy i bardziej...
Skip to content