Świeccy naukowcy zostali niedawno zaskoczeni odkryciem pokładów węgla daleko od brzegu, głęboko pod Morzem Południowochińskim. Odkrycie to bowiem stoi w całkowitej sprzeczności z powszechnie przyjmowaną zasadą aktualizmu geologicznego.
Peter Lunt dokonał przeglądu danych dotyczących odwiertów naftowych na obszarze Morza Południowochińskiego, znanym jako Północna Lukonia, około 280 km od wybrzeża Borneo. Szyby naftowe zostały wywiercone na głębokości ponad 915 metrów i przebiły się przez gruby odcinek pokładów węgla na dnie. Jak powstały te pokłady węgla tak daleko od brzegu w tak głębokiej wodzie, skoro złoża węgla tworzą się, gdy rośliny lądowe zostają zakopane między warstwami osadowymi, a w pobliżu tych konkretnych złóż nie ma ziemi? Lunt twierdzi, że najpewniej ląd musiał zatonąć na głębokość trzech kilometrów.
Próbował wyjaśnić to w następujący sposób: „W kilku szybach w północnej Lukonii znane są węglonośne osady późnego oligocenu, ale obecnie znajdują się one w wodach o głębokości ponad 1000 m, przy czym złoża te znajdują się zwykle 3 km lub więcej poniżej współczesnego poziomu morza. A zatem szyby te świadczą o osiadaniu od późnego oligocenu podłoża [skorupy ziemskiej] na 3 km lub więcej”.
Ponadto Lunt odkrył, że osady zawierające węgiel mają ponad 1500 metrów grubości. Powiedział:
„Analiza geohistoryczna szybu G10-1 pokazuje, że przewiercony tam odcinek oligocenu [zawierający pokłady węgla] jest zarówno gruby, jak i szybko osadzony. Facja [obserwowane środowisko] jest niezwykle spójna na odcinku o długości 2100 m z facjami… od wybrzeża do bardzo płytkiego morza na wskroś”.
Brak zmienności w węglonośnych osadach i na obszarze większym niż 10 tys. km2 Lunt wyjaśnił tak: te grube pokłady węgla zapadały się pod wodę dokładnie w tym samym tempie, w jakim gromadził się węgiel, aby utrzymać powierzchnię blisko poziomu morza. Jednak biorąc pod uwagę grubość złoża, która wynosi ponad 1,5 km, utrzymanie takiej równowagi byłoby nieprawdopodobnie trudne.
Dodatkowo Lunt odkrył, że na złożach węgla został osadzony gruby głębokowodny segment miocenu. To oznacza, że musiało nastąpić ekstremalne wydarzenie, gdy powierzchnia ziemi gwałtownie zapadła się o około 1,5 km od jednego złoża do drugiego. A zatem Lunt proponuje wyjaśnienie mówiące o zapadnięciu się osadów o grubości 3 km – najpierw 1,5 km oligoceńskich pokładów węgla, a następnie 1,5 km skał mioceńskich, przy czym zapadnięcie się tych drugich musiało być niemal natychmiastowe, aby środowisko ‘przybrzeżne’ mogło zmienić się w ‘głębokowodne’ na granicy oligocenu z miocenem. Jest to wysoce nieprawdopodobne.
Interpretacje naukowców ewolucyjnych na temat ekstremalnych ruchów skorupy ziemskiej w górę i w dół to tak naprawdę jedynie spekulacje. Nie potrafią oni podać wiarygodnej przyczyny takich zjawisk. A tak naprawdę te oligoceńskie pokłady węgla można lepiej wyjaśnić ogromnym spływem wody pod koniec globalnego potopu. Energia wycofującej się wody z łatwością mogła przetransportować rośliny lądowe na głębokość około 280 km lub więcej, a następnie szybko je zakopać w osadach morskich. Mamy więc kolejną przesłankę na rzecz autentyczności sprawozdania biblijnego.
Bibliografia
- Lunt, P. 2019. A new view of integrating stratigraphic and tectonic analysis in South China Sea and north Borneo basins. Journal of Asian Earth Sciences. 177: 220-239.
- Clarey, T. 2020. Carved in Stone. Dallas, TX: Institute for Creation Research.
Opracowano na podstawie: T. Clarey, „Deep water coals discovery supports flood”, Acts&Facts, Institute for Creation Research, sierpień 2020, s. 9.